Archiwum wrzesień 2003


wrz 13 2003 teoria zakupowa.
Komentarze: 2

Opracowalam nowa, skuteczna strategie zakupowa.

1. Przedtswienie mojej mamie nowych kolekcji w jak najjasniejszym swietle. (pomijajac oczywiscie takie szczegoly ze polowa z nich to jak zwykle zwykle szmaty ktorymi nie mozna wytrzec nawet podlogi w sraczyku)

2. wyciagniecie jej na zakupy w celu tak zwanego "doradzenia"

3. W sklepie nalezy pozwolic jej wybierac i swobodnie ze spokojem buszowac po regalach, natomiast samemu nalezy w tempie ekspresowym przebiec po wszystkich polkach i wieszakach chwytajac wszystko co choc katem oka wydaje sie interesujace. a nastepnie przeselekcjonowac wszystko w przymierzalni.

4. wykorzystujac chwile  nieuwage dorzucic swoje przyszle ubrania na kupke z ubraniami mamy przy kasie.

Efekt:

JA- dwa sweterki, jedne spodnie, dwie koszulki, dwie koszule

Mama - dwa sweterki, jedna koszula

Podsumowanie:

Warto wybierac sie na zakupy w towyrzstwie osoby spokrewnionej, posiadajacej grubsza zawartosc portwela od zainteresowanego:)

zastanawiam sie co ja ze soba zrobie przez najblizszy tydzien. Wzielam juz nawet pod uwagę podlaczenie dekodera, z czym zwlekam od ostatnich 2 tygodni. Zajelam sie juz nawet poszukiwaniem interesujacych ksiazek, a to zajecie wymaga nielada odwagi, biorac pod uwage porzadek jaki panuje w domowej biblioteczce. Przeanalizowalam rowniez mozliwosc rzucenia nalogu nikotynowego. Nad tym ostatnim zastanawiam sie naprawde powaznie, bo wkoncu obiecalam Mojej Milosci ze przestane palic. Ale cholera co z tego....... w koncu to on glownie przed ostatnie dni byl powodem mego nieustajacego stresu. A teraz lezy bidaczyna w szpitalu..... Doszukujac sie jednak pozytywnoch stron tego nieszczescia stwierdzam ze przynajmniej bedzie grzeczny przez nastepny miesiac bo z tym gipsem wiele nie narozrabia. No a poza tym bedzie mial nauczke zeby po pijaku nie robic zadymy chorera. A ja nie moge go nawet odwiedzic...... chlip.

no nic.......... ide.

paulus : :
wrz 12 2003 MILKMAN
Komentarze: 0

Sprawa rysuje sie nastepujaco. Zauwazylam dzisij wiekowa przepasc dzielaca mnie i moja mame. Otoz moja droga matula miesza sie na dzwiek wypowiadanego przeze mnie slowa "penis"... A to bardzo dziwne jest zwazywszy ze to ona uzywa truskawkowych prezerwatyw. Boshe... fuuuj. Zapachowe prezerwatywy to jest moim zdaniem jakas pomylka. Owszem sa zabawne... ale kurde moze pozniej wywolywac niezdrowe reakcje. Np. Jedziesz sobie do babci na wies, idziesz zbierac truskawki, nachylasz sie nad pieprzonym wiaderkiem i co sobie myslish? Bo ja napewno nie myslalabym o truskawkach. Albo truskawkowy jogurt.... truskawkowa polewa lodowa.... truskawkowy sztyft do ust.... !!!! kompletna masakra! i wszystko bez wyjatku ci sie  kojarzy! kurde... albo jedziesz autobusem i widzisz jak laska maluje sie truskawka pomatka i usmiecha do szyby... no i nie mash juz zadnych watpliwosci.... jednak pomijajac truskawkowe lub tez inaczej owocowe szalenstwo....

chcialam napisac cos o moich planach. Otoz palny sa rozne... Blizsze, Dalsze, jeszcze Bardzij Odlegle. Zaczne od tych najBlizszych, lecz maja one wiele wspolnego z tymi Bardziej Odleglymi. Wiec wystalam sobie dzisij w jakiejs chorej komunistycznej kolejce miejsce na test w British Cancil ( czy bog jeden wie jak to sie pisze) i takim oto sposobem zapisalam sie na angielski. Jutro telefonuje do szkoly jezyka hiszpanskiego gdzie rowniez musze sie doszkolic. Prywatnie ucze sie jeszcze albanskiego... ale jest to kompletna abstrakcja ktora nie bede zaprzatac wam glowy.Do planow dalszych nalezy wyjazd wakacyjny do Barcelony na kurs hiszpanskiego. Warto wspomniec ze przez ten kurs bede zmuszona odmawiac sobie jakichkolwiek przyjemnosci (lacznie z jedzeniem i gumami do zucia) az do czerwca! To jest katastrofa istna..... ale cel jest szczytny wiec jakos to przezyje. A wszystko to zwiazane jest scisle z planami Bardziej Odleglymi. Otoz.... zamierzam sie po studiach wyniesc za granice. A plan moj jest wysoce natchniony. Nosi niebagatelny tytol "POSZUKIWANIE SWOJEGO MIEJSCA". Jest ono jednak bardziej rozumiane posrednio. Poniewaz nie znajdziemy go jezeli bedziemy go faktycznie szukac. Chodzi raczej oto aby poprostu (moze nawet droga przypadku) w tymze miejscu sie znalezc... i czlowiek bedzie wtedy wiedzial napewno : TO TUTAJ. I nie wazne czy bede musiala sprzedawac kokosy na plazy czy zostac Milkaman'em.. ale jesli uda mi sie i fucktycznie poczuje to cos... to nie ma mocnych ale tam zostane. A poniewaz angielski i hiszpanski to jezyki ktorymi mozna sie dogadac ... nieprzesadzajac prawie wszedzie.. stad tez moja determinacja. Z kolei moze nawet Milkman to nie jest takie straszne zajecie. Pracujesz tylko rano... od 4 do 7.. moglo by byc gorzej:) za reklamowanie dyskotek na Majorce dostaje sie 1000 euro na miesiac! no baaaa!!!! to wiecej niz zarabiaja pielegniarki! I wogole polowa tego kraju ( no z ta roznica ze to praca sezonowa)!! takze wszystko juz postanowione

a wogole to wlasnie patrze na swoje dzielo i  pozbywam sie zludnych nadziei ze moja teczka zostanie przyjeta na ASP........ chlip chyba musze sie zaczac starac.........

paulus : :
wrz 12 2003 definicja mężczyzny...
Komentarze: 4

FACET.... No waśnie. Jak zdefiniować to pojęcie?. Przyznam sie bez bicia ze ten problem nurtuje mnie od dawna. Jak jednak powszechnie wiadomo punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. (nie na facecie w woli jasnosci). Podchodzać do zagadnienia z naukowej strony okaz ten zostal  genetycznie zaprogramowany do pracy fizycznej, ochrony i zdobywania pozywienia dla stada, co mozna po czesci uznac za wyjesnienie sabego rozwoju intelektualnego niektorych z nich. Oczywiscie mozna by sie klucic ze droga ewolucji jego pierwotne instynkty zostaly juz dawno zazegnane, jednak przyznajmy.. ze nie do konca jest to prawda. Otoz pozostaly mu pewne nawyki  zwiazane z pragnieniem kontaktu z natura. Jest on nie tylko okazem fizycznym ale rowniez pociagaja go wszystkie formy fizycznosci. Rowniez odnosi sie to do jego partnerki. Emocjonalne przywiazanie w wiekszosci przypadkow objawia sie jedynie w zadkich atakach zazdrosci, gdy partnerka jest obwachiwana przez innego faceta. Jest to bardzo czesto dla nas jedyna oznaka jego uczuciowego zaangazowania. Gdyby nie te sporadyczne akty, pewnie nadal kobiety przebywajace w stalych kilkuletnich zwiazkach zastanawialyby sie:"czy jemu na mnie zalezy?". Jednak miotany fizycznymi pokusami Facet mimo swej swego rodzaju prymitywnosci i problemami zwiazanymi z okazywaniem uczuc, jest kazdej kobiecie tak niezbednie do zycia potrzebny. Jak rybie rower - mawia sie czesto. Jednak nie ukrywajmy, hasla tego typu sa jedynie marna proba zakamuflowania sie za murem seksualnej i emocjonalnej ozieblosci. Prawda jest taka... ze zupelnie nie sa one szczere. (biorac oczywiscie pod uwage jedynie heteroseksualne przedstawicielki plci pieknej). Nawet teraz- w dobie technologicznych rarytasow i zaskakujacych rozwiazan zasilanych nieiwielkimi bateriami, brak mezczyzny jest bolesnie odczuwalny. Tym bolesniej, gdy organizm jest wpelni przygotowany do prokreacji, natomiast brak jest materialu genetycznego. Taki brak, czesto mozemy zaobserwowac. Otoz, ma on jasne i oczywiste objawy, takie jak: zdenerwowanie, popadanie w histeryczne ataki zlosci, az po przelewanie swojej wscieklosci na cale otoczenie. Tego typu stan, czesto okresla sie mianem zwykego niedojebania. Czyli rysuje nam sie znow kolejny dowod na to jak Facet wraz ze swa ograniczona predyspozycja umyslowa, jest niezbedny do prawidlowego funkcjonowania w spoleczenstwie. Wiadoma jest rowniez inna sprawa wynikajaca z braku jego obecnosci. Otoz taka potencjalna partnerka odczuwa podswiadomie brak bezpieczenstwa. Jest to rowniez uwarunkowane genetycznie nawiazujac do pierwotnej ochrony stada przez mężczyzne. Kobieta rowniez ma genetycznie zaprogramowana potrzebe ochrony jej przed niebezpieczenstwem ze strony silniejszego od niej okazu. Wszystkie te fakty coprawda definitywnie odbiegajace od modelu "niezależnej kobiety", wykrztalconego jeszcze na poczatkach lat 90-tych, sa zastraszajaco prawdziwe. Jak nam (kobieta) wiadomo, pojęcie "mężczyzna" wiaze sie z nieskonczona lista problemow. poczynajac od czystej komunikacji, poprzez brak zrozumienia, az do problematyki wyrazania uczuc. Jednak kazda z nas znajac dokladnie swoj los, slepo dąży do odnalezienia partnera.

pytam więc! Czym jest Mężczyzna? Dlaczego kochamy, chociaz tak bardzo to boli?...

Trzymajac sie proby naukowego objasnienia tego terminu, siegnelam do Slownika Jezyka Polskiego wydawnictwa PWN. I ku mojemu zaskoczeniu znalazlam takie oto wyjasnienia:

mężczyzna - dorosly czlowiek plci meskiej (wporzadku... jednak to w dalszym ciagu niewiele nam mowi) męski - biol. slużący do zaplodnienia;zawierajacy narzady, komórki slużące do zaplodnienia; będący samcem męskość- pot. genitalia samiec - o mężczyźnie, zwlaszcza lubieżnym ( z tym ze z tego co mi wiadomo wszyscy sa lubiezni....... na co osobiscie sama nie narzekam:))

A wiec.... podsumowujac wychodzi na to, że MĘŻCZYZNA to lubieżny samiec doroslego czlowieka, zawierający genitalia i sluzacy do zaplodnienia.

Ale czy jest to faktycznie az tak powierzchowne... czy nie ma nic w ich obronie!? Przeciez.. za cos obrocz penisa musimy ich kochac..... 

paulus : :
wrz 11 2003 ORGAZZZZZM!!!!!
Komentarze: 0

I swiat sta sie piekniejszy.... momentalnie kolorowy, pachnacy (badz co badz chwilowo moja popielniczka, ale to niczego nie zmienia) Jakiez to bylo proste do diabla! jeden telefon.... jeden wystarczy... ZYJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (on) coprawda caly w gipsie kurde mać ale ZYYYYYYJE!!!! cholera...  Oczywiscie na wstepie dosta opieprz ze maltretowa moje biedne slabe serce przez prawie tydzien. Siedzialam jak ten wol i czekalam........ i zadzwonil:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) bozeee poprostu nie moge sie ogarnac. Czuje sie jakby gigantyczny glaz...... glaz kurwa niemalze caly Mont Everest spadl mi z serca!!!!! i smial sie do mnie i wogole:) nieomieszkal oczywiscie zapytac gdzie w tej chwili jest moj pies. Otoz musze wyjasnic ze Moja Milosci ma fobie na punkcie spania w jednym lozku ze zwiezetami domowymi. Wysluchalam sie juz stuuuu tysiecy wykladow na temat bakterii i innych tego typu nie do konca higienicznych opowiastek zwiazanych z psia sierscia:) Ale to juz jest inna historia. Prawde mowiac to nie mam zielonego pojecia gdzie w tej chwili moj pies sie znajduje... nie wiem nawet czy wogole jeszcze znajduje sie gdziekolwiek bo przez ten tydzien zosta delikatnie mowiac olany na calej lini i watpie aby dostal chociaz miske wody. Ale majac na uwadze ze pies w moim zyciu zajmuje tak zwana pozycje numero duo nie czas bylo mi nim sie zajmowac, lecz raczej pograzylam sie w drastycznych domyslach na temat numero uno. Ale juz wszystko jest wporzadku.... jest wrecz bombastycznie cudownie:)))))) Pomijam oczywiscie takie drobne szczegoly jak metrowy gips na jego ramieniu.... i to kurna pewno z jakims stelażem:( Ale poniewaz w chwili obecnej mogabym doszukac sie pozytywnych stron nawet w kupie rozkladajacego sie kompostu stwierdzam ze przynajmniej bedzie mial nauczke.... i nastepnym razem zapanuje nad swoja niepochamowana agresja.  Moje skarby do mnie zadzwonily i czuja sie dobrze.... przezywam w tej chwili psychiczny orgazm....... nawet sobie nie wyobrazacie jak dobrze sie poczulam.

Nawiazujac jednak do orgazmow. Biorac pod uwage przyjemnosc tegoż stanu i nieopisana radosc z niego plynaca nie wspomiajac juz nawet o samej drodze do tego "szczytnego"(:)) celu, zaczynam powoli odczuwac jego brak. Co oczywiscie jak wiadomo nie jest zwiazane z wielkim szczesciem z tego plynacym. Mysle nawet... to znaczy opierajac sie na wlasnych doswiadczeniach, ze jest to stan uzalezniajacy. Ale chyba z tym stwierdzeniem Ameryki nie odkrylam. W kazdym razie zaczynam odczuwac pewne objawy zblizone nieco do glodu nikotynowego. Wspolna cecha tych obu stanow jest to, że w pewnym momencie zaczynasz myslec tylko i wylacznie o tym i niczym (mowiac niczym mam na mysli bezwzgledne zupelne NIC) poza tym. T.Y.M. Oczywiscie nie ukrywam ze jest dosyc uciazliwe. Ale przerabialam to juz nie raz i wiem ze po zbyt durzej jednorazowej dawce czlowiek potrzebuje czasu zeby sie przestawic. Tak wiec radze sobie dzielnie... na razie....

::::::::;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) KURDE JEST POPROSTU GIT:))))))))))))))))))))))))))))))))))))

paulus : :
wrz 11 2003 KATASTROFY CIĄG DALSZY...
Komentarze: 1

godzina 7.30. Otwieram jedno oko. Mysl pierwsza: nie obudzi mnie w nocy zaden telefon od mojej miości. Co poza wielkim zawodem sprawia, że juz o 7.31 zaczynam sie denerwowac. Myśl druga: kurewsko chce mi sie żygac. Ta druga poskutkowaa natychmiastowym zerwaniem sie z lozka w kierunku ubikacji. No i wisze sobie nad tym sraczykiem i zastanawiam sie jak wygladaja poranne nudnosci w stanie blogosawionym. Po duższej chwili dochodzę jednak do wniosku ze wygladaja nieco inaczej a moje wywolane sa raczej brakiem jakiegokolwiek jedzenia w zolądku od ostatnich 35 godzin. Zastapione ono  za to zostalo niewyobrazalna iloscia dymu papierosowego. there is to much blood in my nikotin system. Myśl trzecia: najgorsze jest to, że wogole nie jestem glodna.

Patrze w lustro. Jest tragicznie. Jesli brak koloru i zimna skora jest cecha charakterystyczna trupa, to tym wlasnie jestem o tym pieknym poranku. Stwierdzam niezwlocznie ze musze cos z tym fantem zrobic, wiec biore goracy prysznic. Ogledziny nr.2 wypadaja nieco lepiej. Codzienny rytual makijazu wykonuje raczej machinalnie. Ciagle, goraczkowo zerkajac na ten pieprzony telefon. Zaczynam sie zastanawiac nad swoim stanem zdrowia psychicznego i wydaje mi sie ze jak tak dalej pojdzie to bedzie to stan niewatpliwie stan krytyczny. O ile wogole bedzie to mozna jeszcze nazwac jakimkolwiek stanem. Postanawiam przebrnac przez ten dzien jak ważywo. Inaczej mowiac nie myslec za duzo o niczym co wykracza poza codzienne, naturalne, fizjologiczne czynnosci. Czyli w moim wypadku: oddychanie, odzywianie, wydalanie i palenie. Rozmnazanie jest w tym momencie czynnoscia nieosiagalna. Swoj plan dzielnie realizuję przez cae popoludnie, wegetujac w instytucji, która to nosi popularna nazwe "SZKOLA" (Stowazyszenie Zupelnie Kurwa Odretwiaych Ludzi Autystycznych) , do ktorej dzisij wyjatkowo, jak nigdy dotad wpasowalam sie swoim zachowaniem. Odnalazam wspolny jezyk... "co bylo z chemi?", "masz matematyke?" , "aleeee masz zaaaaajebisty t-shirt!!" (!?) Prawde mowiac gowno mnie to wsztko obchodzilo, nie obchodzi nadal i obchodzic nie bedzie. Ale chcac jakos w miare bezstresowo prezyc kolejny dzien, pozbawiona informacji o kims na kim mi cholernie zalezy, postanowiam wpasowac sie w schemat. Zyskalam nawet o dziwo paru znajomych... Co prawda obcowanie z nimi w przyszlosci nie przyniesie ze soba zadnego owocnego wplywu na moj rozwoj duchowo-intelektualny ale mysle ze jakos to przeboleje. Tak czy inaczej wegetacja zostala zakonczona pomyslnie. Udalam sie wiec w strone mojego ulubionego przystanku autobusowego, rysujac w myslach plan dzielnicy w ktorej sie teraz znajduje. Spowodowane to bylo pewna rysa na mym mozgu po ostatniej lekcji jaka byla matematyka, gdyz postanowilam w pozniejszym czasie naniesc na ten plan uklad wspolzednych z obliczona odlegloscia odcinka AB , gdzie A to s.z.k.o.l.a a B to przystanek. Celem tych niebanalnych rozmyslan bylo skrocenie drogi jaka potrzebna jest do przebycia odleglosci dzielacej punkt A od punktu B w jak najbardzij precyzyjny sposob. Analizujac tak  swoje matematyczne przeblyski geniuszu, dotarlam na busstop stwierdzajac przy tym, że kurwa... leje.  Ba! i to nie tam... kropi. Leje jak z cebra. Ogarnelam sie jednak, z trudem powstrzymujac atak kurwicy. Wiec, stoje sobie i mokne... a autobus... nie przyjezdza. Dlaczego? Bo gornika zachcialo sie strajku. Akurat dzisiaj. Dzisiaj mial byc bezstresowy dzien. Blokujac skutecznie ulice Belwederska zapewnili mi oni jednak nie bezpieczna spokojna podroz do domu, lecz pol godzinne stanie w strugach deszczu na ulicy, godzinne mordowanie sie w tlumie przepychajacych sie ludzi w autobusie, optymistycznie stojacym sobie w zajebiscie dlugim korku, oraz mozliwosc potracenia mnie przez granatowego citroena prawie pod domem.

Jestem w domu. Już! W koncu! Na reszcie! Zmywam to swinstwo z twarzy, ubieram dresik i siadam. Zastanawiam sie czy nie wziac by jakiegos lekarstwa na przeziebienie bo, niestety nie moge sie inaczej w tej chwili okreslic jak nie :"zajebiscie bardzo chora na grype". odkladam to jednak na za piec minut bo aktualnie nie mam sily podniesc sie z krzesla. Caly moj misterny bezstresowy plan poszedl wpizdu jak tylko weszlam do pokoju. Zjawiskiem jakie spowodowalo ta kleske jest nadzwyczaj za duza ilosc wakacyjnych zdjec na ktorych beztrosko usmiecha sie do mnie Moja Milosci. Albo przytula. Albo glaszcze po glowie. O! a tu patrzy jak spie... Dociera do mnie ze moglam to przywidziec i za wczasu je pochowac. Ale zaraz potem stwierdzam ze nigdy bym sobie nie wybaczyla schowanie bezczelnie jego podobizny do ciemnej zagraconej szuflady. Boooooooozeeeee dlaczego on poprostu nie moze zadzwonic!!!!!!????????? po takiej ilosci telepatycznych nawolywan to juz chyba nawet w afryce wiedza ze czekam na telefon od niego!!!!! Znowu patrze w lustro... zaczelam poszukiwania siwych wlosow bo nie byloby normalne jakby takowe sie nie pojawily przy takiej ilosci nerwow. Doszukalam sie jedynie odrostow. Chryste! w takich sytuacjach mam ochote ogolic sie na lyso, przezucic na buddyzm i oddac niekonczacej medytacji w celu poszukiwania nirvany, rozstajac jednoczesnie ze wszystkimi doczesnymi problemami...

ale jeszcze czekam.... i czekam.... i czekam..... i modle sie... zeby wszystko bylo wporzadku.

paulus : :