Archiwum 10 września 2003


wrz 10 2003 KATASTROFA
Komentarze: 6

jest poprostu fenomenalnie..... Pale juz chyba 70-tego peta ale nawet i "magiczne paeczki" utraciy juz swoja moc uzdrawiania nadszarpnietych nerwow. Dlatego tez popchnieta impulsem desperacji przeczytaam nawet jakiegos gupiego romansa. Z happy - endem oczywiscie ma sie rozumiec. Niestety i ten zabieg spelzl na niczym. To jest- w trakcie czytania czulam sie nawet nie najgozej jednak w momencie zakonczenia ostatniej strony przestalam zyc blachymi milosnymi problemamni sercowymi nie dokonca inteligentnej bohaterki i moje paskudne, odrazajace wrecz samopoczucie ogarnelo mnie znowu. nie bede sie jednak rozkminiac zanadto nad swoja nedzna egzystencja. Przejde raczej do rzeczy. Otoz problem jest oczywiscie sercowy... no bo raczej w innym przypadku nie mialabym na tyle odwagi zeby zaglebiac sie w lekturze typu "harlekin". Jednak sprawa jest dosc skaplikowana. problem jest nastepujacy:

Jakies 4 miesiace temu poznalam chlopaka. jak nietrudno sie domyslec, co bardziej spostrzegawczym, zakochalam sie w nim. Bardzo. Jest wspanialy... przystojny, inteligentny, uczuciowy. Tone wrecz w jego oczach gdy w nie spojrze.... pieknych oczach.... ciemnych, wielkich, szczerych do bolu ( biedaczysko niestety nie jest w stanie ukryc zadnych uczuc i mysli, bo wszystko z miejsca wyswietla sie w tych slepiach jak na ekranie komputera)... . Niestety mamy ograniczona mozliwosc widywania sie, a to ze wzgledu na to ze moja milosci nie jest Polakiem, nie mieszka w Polsce ani tym bardziej po polsku nie mowi.... . jednak milosc nie wybiera i nie stanowi to dla mnie wystarczajacego argumentu zeby walnac sie w leb i szukac jak pan bog przykazal materialu genetycznego nieco blizej. Nie jest to rowniez powodem moich nerwow, twajacych juz od paru ladnych dni. No.. moze po czesci rowniez. Otóz powodem mojego zdenerwowania jest to, ze moj wybranek ma stosunkowo niekonwencjonalne zajecie... powiedzialabym nawet ze szalenie niekonwencjonalne, a co gorsze niebezpieczne i nielegalne.... NO! ale nie sa wazne szczegoly! Sprawa przedstawia sie nastepujaco: pare dni temu Moja Milosci zadzwonila do mje opowiadajac po krótce co u niego slychac i zapowiedziala sie ze zadzwoni wieczorem o godz 23. ( roznica stref czasowych zostala rowniez wzieta pod uwage), czego Miosci oczywiscie nie zrobila. Budze ja sie rano, i uswiadamiam sobie, ze raczej zaden oczekiwany telefon nie wyrwal mnie w nocy z beztroskiego snu, wiec juz na wstepie dnia o godzinie dokladnie 7.00 zaczynam sie martwic. ( Gdyz nalezy podkreslic ze jestem typem Ktoremu nie dorownuja chyba wszystkie matki na swiecie razem wziete, jesli chodzi o sianie paniki). O godzinie 13.00 tegoz samego dnia, ktory stresowo upywa mi na obgryzaniu paznokci, kiedy to stalam na przystanku i czekalam na ten pieprzony autobus, ktory kuzwa nie miał wyrażnej ochoty przyjechac Moja Miłosci zadzwoniła. zasypałam ja oczywiscie na wstepie tabunem pytań, na ktore nie miał by szansy odpowiedziec nawet gdyby płacil za rachunki telefoniczne złotą karta Visa. zamiast wytłumaczen jednak usłyszałam jedynie ze jest w SZPITALU i jutro dopiero go wypuszczą. Po czym cos nas rozłaczyło. Moja histeria siegneła zenitu. Nie mogę nawet zadzwonic bo warto zauwazyc ze jego telefon został skonwiskowany przed niespełna 3 dniami od tej niefortunnej rozmowy przez FSPP ( Funkcjonariuszy Straży Prawa i Porządku) . W zwiazku z tym nie omieszkałam zatelefonowac do jego najlepszego przyjaciela z żadaniem wyjasnien. Dowiedziałam sie jedynie tego, że ponoc złamał reke i mam sie nie martwic, to nie jest duzy problem, zadzwoni do mnie jak wszystko ucichnie bo teraz nie moze wrocic do domu. nie wiem czy tak skromne udzielenie mi informacji wynikało ze słabej znajomosci jezyka angielskiego czy moze z niecheci wtajemniczania mnie w szczegóły. Ostatecznie jednak myśle ze było to jedno i drugie. ... Mam sie nie martwic....JASNE.... A ŚWINIE LATAJĄ. po 1. Jak ktos ma złamana reke to lekarz zakłada gips i odprawia pacjenta słowami : "adios my friend" bez specjalnych ceregieli, a nie pozostawia go na obserwacji na prawie 3 dni . Po 2: to nie moze nie byc duzy problem skoro "COS MA UCICHNĄĆ" i z tego powodu człowiek nie moze wrocic do domu Po3: dlaczego wiedzac ze robie w gacie z paniki nawe nie zadzwoni... mogłabym przynajmnij wykluczyc mozliwosc smierci, samobojstwa albo porwania..... A tu nic! kompletne zero czegokolwiek.... zostałam potraktowana w stylu : "odejdz kobieto... to sa meskie sprawy".... poprostu wysmienicie..... i ciekawe co ja mam myslec..

nooooooooo.... koncze juz te histeryczna wypowiedz i udam sie zachowujac wzgledny spokoj w stronę łóżka, gdzie to starajac sie nie tworzyc w głowie koszmarnych scenariuszy i poprostu zasnac... zanim skonczy mi sie czwarta juz dzisij paczka petow.

paulus : :